Myślcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie mówcie.
Dzień dobry,
mam na imię Łukasz i mieszkam w Anglii już 10 lat. Pomyślałem, że skoro obraz wart jest tysiąc słów, chciałbym zamieszczać zdjęcia obrazujące ten Zachód, do którego Polacy tak tęsknią.
A zatem, zapraszam.
Odc. IX
Nic nie jest tym, czym się wydaje
Część czwarta
Przebywając ostatnio w podróży służbowej w Bazylei jednoznacznie dotarło do mnie, że się zdążyłem w swej powierzchowności mocno zangielszczyć. Była to szczególnie osobliwa konstatacja, gdyż na bardzo szczerą odpowiedź mojego kolegi w pracy zareagowałen tzw. uwewnętrznioną mieszanką zszokowania, niedowierzania i dezaprobaty. Po dłuższym namyśle stwierdziłem, iż jest to doskonały temat na osobny wpis. Dzisiejszy odcinek poświęcam więc temu, w jaki sposób Anglicy komunikują.
Język angielski jest chyba najprostszym do nauczenia się językiem obcym. Gramatyka jest bajecznie prosta (i w gruncie rzeczy nieistotna), słownictwo powszechnie używane w mediach, nawet jak kaleczy się wymowę, druga osoba znająca ten język zrozumie przekaz. To jest powszechnie wszystkim znana wiedza. Przez tą prostotę, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że język angielski jest w rzeczywistości narzędziem do kodyfikowania przekazu.
Rozmowy przeważnie zaczynamy albo od zapytania się o samopoczucie, albo od frazy pogodowej. W przypadku pytania o samopoczucie, nikogo nie interesuje, jak się czujesz. W przypadku stwierdzenia faktu jaka jest pogoda, celem nie jest ustalenie oczywistości. Prawdziwą funkcją jest przekazać interlokutorowi informację o tym, skąd pochodzimy (kraj/region - akcent, warstwa społeczna - dobór słownictwa) oraz dać komfort łagodnnego rozpoczęcia rozmowy w przypadku osób, które się nie znają, bądź zaznaczyć początek rozmowy poprzez "ceremonialną wymianę uprzejmości".
Kolejną sprawą jest "ubogie" słownictwo. Jeden wyraz w języku angielskim, w zależności od kontekstu rozmowy, okoliczości jej przeprowadzenia i adresata, może mieć szereg znaczeń. W języku polskim, mamy bodaj 18 różnych słów na angielski liczebnik "two" (dwa). Angielski to jest dobry język do używania w (korporacyjnej) dyplomacji, bo z jednej strony można dużo mówić i nic nie powiedzieć, albo można powiedzieć tak, żeby ci, co nie mają wyrobionego słuchu nic nie usłyszeli, a ci, do których przekaz był adresowany, zrozumieli w mig.
To, co w języku angielskim wydaje się być bardzo prostym i jednoznacznym przekazem, wcale nim nie musi być. Obcokrajowcy nie znają matrycy, dzięki której pewne zwroty (grzecznościowe) oznaczają w uszach Anglika coś zupelnie innego, niż się odbcokrajowcowi wydaje. Przykłady poniżej:
Żółta kolumna to jest to, co każdy Anglik słyszy, gdzy wypowiadane są frazy z szarej kolumny. Wiedząc z doświadczenia, że tak właśnie jest, spytałem kiedyś Anglika, czy ta tabela to jest żart , czy tak to wygląda w rzeczywistości i oczywiście... skłamał, że to tylko taki stereotypowy żart i że wcale tak nie myślą.
Tych fraz/zwrotów-kluczy jest mnóstwo. Te powyżej, to tylko wyimek. Oni je mają wszystkie doskonale przyswojone (wraz z mlekiem matki) i tam nie ma możliwości pomyłki. No chyba, że się jest obcokrajowcem.
Ja naprzykład zostałem kiedyś oskarżony o mobbing, bo powiedziałem nieopatrznie swojej leniwej podwładnej, że w języku polskim jest takie powiedzenie: "Krowa, która dużo muczy, mało mleka daje". W języku anglielskim jest zwrot "stupid cow", co dosłownie się tłumaczy na głupia krowa, a oznacza w języku angielskim "idiotkę". Więc ona zamiast zrozumieć, że dużo gada, a mało robi, zrozumiała, że nazwałem ją idiotką. Kurtyna!
Kolejną rzeczą jest akcentowanie wyrazów. Przykład:
I did not sleep with your wife = Ja nie przespałem się z twoją żoną.
Akcent na JA = ktoś inny z nią spał
Akcent ba NIE = nie spałem z twoją żoną
Akcent na PRZESPAŁEM SIĘ = byliśmy razem w kinie
Akcent na Z = spałem w osobnym łóżku
Akcent na TWOJĄ = przespałemm się z żoną innego mężczyzny
Akcent na ŻONĄ = przespalem się z twoją córką
Następnie, występuje fenomen, z którego niewielu ludzi sobie zdaje sprawę - a mianowicie: Anglicy są narodem plotkarzy i donosicieli - to dlatego Anglicy są tak przeczuleni na punkcie prywatności (wysokie żywopłoty, "Mój dom moją twierdzą", ceremonialne jednakowe powitania, mistrzowie mówienia o niczym). Nagłe przypływy szczerości, mówienie bez ogródek tego co się myśli, opowiadanie o swoich planach, marzeniach, to jest wszystko z punktu Anglika nonsens. To jest droga do katastrofy. To jest proszenie się o kłopoty.
W Polsce teraz bardzo popularne zrobiły się występy komediowe tzw. "na stojaka". To jest tak popularny w Anglii stand-up, gdzie na scene wychodzi komediant i zaczyna opowiadać o sytuacjach ze zwykłego życia i mówi te wszystkie niepopularne, niekulturalne, niepoprawne politycznie rzeczy, z którymi cała sala się IDENTYFIKUJE, a których NIGDY w świecie NIKOMU na głos nie wypowie, bo jest to ABSURD. I oni się wszyscy z tego ABSURDU śmieją - oni się nie śmieją z żartów, oni się śmieją z niedorzeczności tej sytuacji, że ktoś otwartym tekstem powiedział prawdę na głos.
Podsumowując - W języku angielskim słownictwo i gramatyka są o wiele mniej istotne od tego JAK się mówi, CO się mówi, KOMU się mówi i KIEDY się mówi. Ale tego wam nikt nie powie.
Dziękuję za uwagę.
tagi:
deszcznocity | |
4 lipca 2017 19:16 |
Komentarze:
betacool @deszcznocity | |
4 lipca 2017 19:31 |
Super tekst do podlinkowania na wszelkich korporacyjnych portalach...W sumie dla naszych polityków też by się nadał, zwłaszcza tych co wywiadów dla BBC udzielają.
Rozalia @deszcznocity | |
4 lipca 2017 20:09 |
Nic dziwnego, że w dobie relatywizmu dominuje właśnie język angielski.
Marart @deszcznocity | |
4 lipca 2017 20:16 |
Najlepsze jest to jak palą głupa choć doskonale wiedzą ,że za pomocą sztuczki językowej zrobili kogoś w konia. Wielu obcokrajowców nie potrafi pojąć ,że np : suplly i provide to duża różnica.
chlor @deszcznocity | |
4 lipca 2017 20:44 |
Sądzę, że to dotyczy wszystkich języków świata. Żadnego nie opanuje się w 10 lat, trzeba minimum 20.
deszcznocity @chlor 4 lipca 2017 20:44 | |
4 lipca 2017 20:59 |
Zgadzam się co do drugiej części, ja już posługuję się angielskim 25 lat.
Czepiak1966 @deszcznocity | |
4 lipca 2017 21:19 |
"I oni się wszyscy z tego ABSURDU śmieją - oni się nie śmieją z żartów, oni się śmieją z niedorzeczności tej sytuacji, że ktoś otwartym tekstem powiedział prawdę na głos."
Normalnie przerażające, ale tak mi się przpomniała podobna tabelka: http://www.mm.pl/~rados/tresc/gener.html.
KOSSOBOR @deszcznocity 4 lipca 2017 20:59 | |
5 lipca 2017 00:06 |
Świetna notka /co piszę bez akcentów i dwuznaczności :)/.
ainolatak @deszcznocity | |
5 lipca 2017 10:39 |
Jakby Pan mnie przeniósł ponownie na wyspę. Idealne spostrzeżenia i co do tych donosicielskich plotkarzy i co do śmiania się z niedorzeczności sytuacji, zamiast z żartów. Zgadzam sie też co do prostoty języka (ma to swój urok i mozliwość różnych zabaw i językowych "puns-ów"), aczkolwiek nieliczne, a dobrze wykształcone środowiska prostego języka już nie używają.
deszcznocity @deszcznocity | |
5 lipca 2017 21:45 |
To prawda, mozna uzywac gornolotnych slow rowniez w jezyku angielskim. Dobrze wyksztalcone srodowiska to potrafia nie tylko zablysnac slownictwem ale tez umiejetnoscia przemawiania publicznego, retoryki i dykcja. Ale to jest margines. Ci ludzie sa po porzadnej prywatnyej edukacji, do ktorej dostepu maja ludzie z glebokimi portfelami i szerokimi koneksjami. Temat na osobna notke. W ramach ciekawostki powiem, ze jak sie rejestrowalem 10 lat temu w agencji pracy to kazano mi pisac dyktando i pani byla moimi wynikami bardzo zdziwiona, ze lepiej jak wiekszosc zglaszajacych sie do pracy z agencji Anglikow. Wiekszosc prostych ludzi tutaj komunikuje jedno- dwusylabowo.
ainolatak @deszcznocity 5 lipca 2017 21:45 | |
5 lipca 2017 23:21 |
Z jednej strony większość niewykształconego stada, tak jak Pan celnie stwierdził komunikuje się jedno-dwusylabowo (większość z nich nie jest wstanie wypełnic poprawnie testu na advanced a co dopiero na proficiency, a to że the Poles są z bieguna....to wcale nie anegdota.....), a z drugiej ścisła elita, używająca języka świadomie, z premedytacją i wyższością.
Czekam na kolejny odcinek.
bunx @deszcznocity | |
16 sierpnia 2017 21:32 |
Nie wiem, jak inni, ale ja z niecierpliwością czekam na nową notkę...
jestnadzieja @deszcznocity | |
24 listopada 2017 10:36 |
"Nagłe przypływy szczerości, mówienie bez ogródek tego co się myśli, opowiadanie o swoich planach, marzeniach, to jest wszystko z punktu Anglika nonsens. To jest droga do katastrofy. To jest proszenie się o kłopoty."
To Polacy, ze swoja slowna wylewnoscia, musza byc tam fatalnie odbierani.
P.S. A ten kolega w Bazylei to jakiej byl narodowosci, bo przypuszczam, ze nie Szwajcar..?
deszcznocity @deszcznocity | |
24 listopada 2017 11:55 |
Szwajcar, a Polacy to poczciwe naiwniaki
jestnadzieja @deszcznocity | |
24 listopada 2017 13:43 |
No, tacy juz jestesmy.
Magazynier @betacool 4 lipca 2017 19:31 | |
24 listopada 2017 20:19 |
Nie, jednak nie, Korwinowi i tak by to nie pomogło.
@deszcznocity
Super!